Ekranizacja znanej i kontrowersyjnej powieści Philipa Rotha „Konające Zwierzę”. Historia namiętnego związku znanego krytyka teatralnego (Ben Kingsley) oraz pięknej studentki (Penélope Cruz), który z pełnej erotyzmu fascynacji przeradza się w niebezpieczną miłość. Opowieść o pięknie, które potrafi zaślepić i o zazdrości, która potrafi zniszczyć. – Filmweb
Strach…
Strach i zagubienie mężczyzny. To pierwsze słowa jakie przyszły mi do głowy po obejrzeniu filmu. Przyznam, że irytował mnie główny bohater David swoim zachowaniem. Świat tak naprawdę kręcił się tylko wokół niego, mimo ogromnego uczucia jakim darzył Consuelę, ciągle był egoistą. Za to w Consueli widać wewnętrzną przemianę. Jak z kokieterki staje się dojrzałą kobietą, która pragnie normalności, jednak los sprawia, że jej życie nie będzie tak kolorowe. Dowiaduje się, że ma raka piersi.
Gdy parze dobrze się układa Consuela zaprasza na rodzinne przyjęcie Davida. On jednak się nie zjawia i mimo wymówki, kobieta dobrze zna powody dla jakich się nie pojawił. Potem kontakt się urywa, kobieta dowiaduje się o chorobie.
Jak przeanalizowałam cały film, to mimo, że nie polubiłam Davida ze względu na jego specyficzny tryb bycia, cieszę się, że mogłam zobaczyć różne mechanizmy zachowań ludzkich. Film pokazuje nam jak namiętność i romans może przeistoczyć się w trwałe i prawdziwe uczucie. Na początku bohaterowie zafascynowani są sobą fizycznie, co po czasie przeistacza się w mentalne pożądanie. Brak drugiej osoby staje się obsesyjną pustką i brakuje powietrza.
Istotną rolę w filmie ma Carolyn (Patricia Clarkson), która jest od długich lat kochanką Davida. Mimo, iż „łączy ich tylko seks” aktorka pokazuje, że to nieprawda. Człowiek po wielu latach bliskiego kontaktu, w tym przypadku fizycznego również buduje pewną relację. Carolyn jest ewidentnie zazdrosna, gdy dowiaduje się o romansie z młodą studentką. Fabuła filmu ukazuje nam jak ważną rolę w naszym życiu odgrywa rozmowa. By w pełni się uzupełniać i polegać na sobie, trzeba umieć ze sobą rozmawiać. Co nie jest – jakby się mogło wydawać – takie proste.
Podoba mi się tytuł filmu, który jest nawiązaniem do poważnego i refleksyjnego rozważania o miłości. Poszczególne sceny są odzwierciedleniem tego jacy sami na co dzień jesteśmy. Film ukazuje, że miłość to nie tylko pożądanie, a walka z samym sobą. Człowiek musi sobie w życiu wiele poukładać w głowie, aby stworzyć obraz miłości. Zdarza się, że dla niektórych jest to bardzo trudne zadanie, które będzie się odrabiało przez lata. Warto jednak zajrzeć w głąb samego siebie i zobaczyć, które elementy nas samych są jeszcze do poukładania.
Film podobał mi się, mimo, że na początku uznałam, że jest dziwny. Dlaczego dziwny? Bo na co dzień mamy zbyt wyimaginowany obraz rzeczywistości. Pokazanie czegoś, co może być sprzeczne z naszymi racjami, może przeistoczyć się w negatywny odbiór. Jednak po chwili skupienia i analizie, cieszę się, że mogłam doświadczyć tego filmu, który był dla mnie kolejną nauką życia. Polecam i zachęcam do refleksji po filmie!
„Trzeba myśleć o tym, czego się pragnie, aby to się stało. Ja kiedyś pilnowałam się, aby nie myśleć prawdy przy innych. By los nie podsłuchiwał, by ludzie nie podsłuchiwali.”
Północna Droga
Skomentuj