Książka może nie każdemu przypaść do gustu. Dla tych, którzy lubią odkrywać miejsca i historie nieznane, a także powrócić do czasów komunistycznych książka będzie wyzwaniem.
Małgorzata Szejnert nie pozwala nam zapomnieć o Polesiu. Zebrała wiele historii w tej książce i z dokładnym opisem, chwilami dawką humoru a także wiedzy historycznej odkrywa to miejsce.
Cofamy się zatem do przeszłości, która chwilami może przerażać. Tematyka prześladowań a także przybliżanie wielu wątków historycznych są tematem tej książki. Dowiadujemy się wielu nowinek, a także jak różni ludzie – Ci znani i mniej postrzegali Polesie. Olga Tokarczuk bardzo chwali książkę.
Jest na pewno tajemniczo ukazanych wiele sytuacji a także miejsc. Osobiście nie przepadam za taką literaturą faktu, gdzie muszę cofać się w miejsca kompletnie mi nieznane.
Chwilami za dużo szczegółów. Przyznam jednak, że wiele się dowiedziałam o przeszłości Polesia i ludzi z nim związanych.
Widać jak autorka tworzy w swojej powieści terytoria, które śmiało mogę nazwać małymi ojczyznami. Widzimy jak idąc śladem Louise Boyd i Cartona de Wiarta Szejnert odkrywa „tamtą” rzeczywistość – dziwnym trafem na mokradłach w Polesiu
KONKURS
Do wygrania książka Małgorzaty Szejnert „Usypać góry. Historie z Polesia”.
Napisz w komentarzu Twoje wspomnienie z danego miejsca w Polsce i uzasadnij dlaczego akurat opisujesz to miejsce.
Czas trwania konkursu 25.03.2015 – 05.04.2015
Bardzo dobry pomysł z konkursem i świetna nagroda. Znakomitym źródłem do poznania historii Polesia i opisu najróżniejszych miejsc jest praca Józefa Ignacego Kraszewskiego , rodzaj reportażu (nie, nie kolejna jego powieść, których napisał bez liku). Praca ta ma więc walor źródłowy.
Piękny jest Nowy i Stary Wiśnicz, a najbardziej… dom, z którym był związany Jan Matejko, a dokladnie z domownikami. Zaczarowane miejsce, w którym mieszkają potomkowie właścicieli. Można podejść i dotknąć fortepianu na którym wielki malarz uczył się grać, przejść się po kwitnącym ogrodzie przed domem, popatrzeć na horyzont, spotkać ludzi tego podgórza i poczyć w płucach tę moc miejsca.
Jarochówek. Niewielka wioska położona w województwie łódzkim. Od razu zaznaczę, że dla wielu osób miejsce to nie będzie atrakcyjne – nie ma tu morza, gór, ani nawet wielkich lasów czy jezior. Znaczną część powierzchni zajmują pola uprawne, na których rolnicy, w tym mój dziadek, podejmowali ciężkie prace. Dla mnie natomiast Jarochówek to mała ojczyzna. To właśnie tutaj spędzałam wszystkie wakacje od piątego do szesnastego roku życia. Mieszkałam w tym czasie z dziadkami w uroczym drewnianym domku w ze spadzistym dachem, związanym z osadnictwem niemieckim. Pamiętam moje wielkie poruszenie, gdy opowiedzieli mi, że został wybudowany przez Niemców w czasie II Wojny Światowej. Na takie drewniane domki mówiło się tutaj „besarabka”. Babcia, po wizycie w większym mieście zawsze żartowała, że „wszędzie dobrze, ale babce najlepiej w besarapce”. Nazwa ta pochodzi od miasta, z którego przybyli niemieccy osadnicy – Besarabii. Ramy wszystkich okien pomalowane były na biało, wszystkie posiadały drewniane okiennice. Przed domkiem stała zielona ławka, na której często siadałam i czytałam książki. Uwierzcie mi, że wspomnienie tego domku rozczula mnie do dzisiaj. Z tego co pamiętam pradziadek niechętnie zamieszkał w domku będącym dziełem Niemców. Podobno nawet wśród sąsiadów dało się słyszeć krytyczne i zgryźliwe uwagi. Ja natomiast uważam, że należy chronić takie budynki, bowiem już teraz są śladem polskiej historii. Nasza besarabkę w Jarochówku otacza wielki sad z drzewami owocowymi, a w podwórku znajduje się kolorowa pasieka. Dziadków już z nami nie ma, ale my, ich dzieci i wnuki, przedłużamy magię i czar tego miejsca najlepiej, jak tylko potrafimy. Czujemy tu powiew historii, ślady niemieckich żołnierzy, wydarzeń, jakie miały tu kiedyś miejsce. Wysiedlenia pradziadków, osiedlenia Niemców, a potem powrót na rodzinne ziemie. W przyszłości planuję tu zamieszkać i cieszyć się wspaniałościami, jakie ofiaruje polska wieś. Niewątpliwie będzie to powrót sentymentalny…
Na koniec chciałabym się z Wami podzielić wizerunkiem mojej małej ojczyzny: http://zapodaj.net/images/9f8655bd3c927.png. Na zdjęciu od lewej: opisywana wyżej besarabka, a przed nią nieżyjący już dziadek Władek, na schodach kochany pies – Miśka. Na zdjęciu po prawej pasieka, teraz pod dobrą opieką wujka Ziutka. Ach, wspomnienia!
Książkę otrzymuje Pani Małgorzata Dośpiał