W filmie „Była sobie dziewczynka” główna bohaterka Charleen ma 15 lat i wywrócony świat do góry nogami jak każda nastolatka.
Widzowie, którzy mają po naście lat w końcu zobaczą, że ktoś ich rozumie! Komediodramat przepełniony dobrymi dialogami i scenami.
Reżyser wczuł się w pełni w atmosferę wieku „naście” i ukazał brutalną rzeczywistość oczami Charleen.
– Premiera filmu 27 marca 2015 roku –
Młoda dziewczyna pewnego dnia postanawia się zabić. Twierdzi, że wszystko jest beznadziejne i nic nie ma sensu. W próbie odebrania sobie życia coś jej przeszkodzi. Od tej pory paradoksalnie dwa razy bardziej zaczyna je doceniać. Doświadcza wielu emocji i ma szansę na ich interpretację.
Charleen jak każda nastolatka nie ma łatwo. Burza myśli i hormonów w jej ciele powodują frustrację i napady różnych emocji. Nienawidzi wszystkich, słucha muzyki na słuchawkach odcinając się od reszty. Jest zbuntowana, głośno wyraża swoje zdanie. Ma wszystko i wszystkich gdzieś. Umiejętnie wplata się w otoczenie, jednak zauważa, że nie zawsze to co piękne jest takie fajne. Odpycha od siebie chłopaka, który jest inteligentny, ale wygląda jak typowy kujon. Wiele musi się wydarzyć po drodze, żeby Charleen zmieniła o nim zdanie i dostrzegła jego wewnętrzne piękno.
fot. Spectator, IMBISSFILM_Bastian Fischer
fot. Spectator, IMBISSFILM_Bastian Fischer
Film ukazuje także jak sytuacja rodzinna może wpływać na relacje dziecka z rodzicami. Separacja, nowy chłopak mamy, kochająca babcia i upierdliwy brat mają ogromne znaczenie w jej życiu. Oddala a zarazem zbliża ich do siebie wiele sytuacji. Świetnie ukazał to reżyser w filmie. Wzruszycie się i pośmiejecie. Wszystko zrobione ze smakiem, na wysokim poziomie.
Jak na debiut reżyserski Mark Monheim zrobił kawał dobrej roboty. Wydaje mi się, że film przypadnie do gustu szczególnie młodym ludziom. Nie owija się w nim młodzieńczego buntu w bawełnę. Nie jest ani za wulgarnie, ani mdło. Tak w sam raz. Dojrzewanie na poziomie, ale z pieprzem. Nie wahajcie się iść do kina. Mi się film bardzo spodobał.
Skomentuj