Swoją przygodę z Walią rozpoczęłam właśnie tutaj – w Portmerion. Wejście za wstęp dla osoby dorosłej kosztuje 9 funtów. Warto je wydać, bo dostajecie bilet do raju.
Po raz pierwszy zachwyciłam się Walią właśnie tutaj. Miasteczko tworzy szereg małych domków i wąskich uliczek – da się tutaj odczuć klimat typowo włoski. Taki właśnie cel miał walijski architekt Clough Williams – Ellis.
Plan budowy trwał 50 lat, a rozpoczął się około 1925 roku, kiedy architekt kupił teren pod zabudowę. Chciał połączyć przede wszystkim niepasujące do siebie style: celtycki z śródziemnomorskim. Ku mojemu zdziwieniu wyszło mu to rewelacyjnie!
Co ciekawe były tu realizowane filmy a także seriale. Miasteczko jest urokliwe i widoki zapierają dech w piersi. Warto poświęcić tu więcej czasu. My mieliśmy go niestety bardzo mało i musiałam się zadowolić 40 minutami. Spokojnie i 3-4 godziny mogłabym tu spędzić.
Miasteczko jak wspominałam cechują wąskie uliczki. Przyjemnie ogląda się także całą gamę kolorów, które tworzą fasady budynków. Jest trochę jak w bajce, trochę jak we Włoszech i trochę jak w zaczarowanym ogrodzie.
Co ciekawe podczas spaceru zauważycie wiele nie pasujących do siebie figur: ptaki, smoki czy budda. W okolicy mamy także restaurację. Uważajcie, bo jest … droga!!!
Wiele osób decyduje się tutaj na przyjęcia weselne lub inne okazjonalne spotkania. Miejsce jest bardzo romantyczne i przyjemne. Gdy obserwowałam ludzi siedzących przy lampce wina, delektujących się książką czy wpatrujących się w krajobraz – zastanowiłam się – w sumie czego im więcej na chwilę obecną trzeba? Przecież wszyscy jesteśmy w raju 🙂
piękne !
Walia jest w ogóle przecudna i baśniowa.
Ale… za tytuł tej notki Walijczycy by się obrazili, to nie angielska wioska 🙂
Takie wąskie i urokliwe uliczki w miasteczkach nigdy nie przestaną wprowadzać mnie w zachwyt…