Jesteś przed podróżą do Gruzji? Nie masz pojęcia o tym kraju? Wszyscy dookoła mówią o nim tak wiele, ale jakoś nie potrafisz sobie tego wszystkiego wyobrazić? Też tak miałam przed wyjazdem do Gruzji. Głowa pękała od informacji a także niepewności, bo każda podróż w nowe miejsce generuje niepewność. Nasłuchałam się wiele. Bałam się, że mało z tego doświadczę bo co tam ja mogę odczuć po dwóch tygodniach pobytu w tym pięknym kraju. Pewnie nic. Jak bardzo się myliłam …
Podobno w Gruzji …
Przed wyjazdem słowo „podobno” było najczęstszym jakie padało w rozmowach o Gruzji. Aż byłam zła, że jeszcze nic o tym kraju osobiście nie wiem. Podobno w Gruzji lubią Polaków. Podobno czas nie ma dla nich znaczenia. Podobno są tam kluski z rosołem w środku i da się je tak jeść by nic nie wyciekło. Podobno drogi mają w złym stanie. Podobno dużo piją.
I tak cały czas …. a Ty czekasz na podróż i krew cię zalewa, że słowa „podobno” nie ulepiłeś jeszcze po swojemu.
Wyobrażenie o Gruzji przed wyjazdem & rzeczywistość
W mojej głowie była plątanina myśli i mnóstwo obrazów, które wykreowała wyobraźnia. Zamykając oczy widziałam termy w Tbilisi, jechałam przez pustynię David Garedża, piłam różne wina, uczestniczyłam w gruzińskim ulicznym chaosie, czułam uprzejmość miejscowych. Ten proces twórczy nie miał końca.
Powiem tyle. Tego co się nasłucha i poczyta o Gruzji to jedno.
Gruzji trzeba doświadczyć na własnej skórze. Ten kraj jest totalną emocjonalno-kulturową petardą. Uważam, że Polacy powinni się uczyć od Gruzinów stylu bycia i tego wszechobecnego luzu, gdzie na „dzień dobry” widzisz człowieka, który na twarzy ma wypisane „no problem”. W Polsce zawsze jest problem i wszyscy są tak oziębli, że aż szkoda rozpoczynać dialog.
Przyjeżdżając do Gruzji miałam głowę pełną kombinacji. Myślałam, że będę skazana na samą siebie. Okazało się, że wszyscy mi i Natalii pomagali. Na każdym kroku doświadczyłam dobra od drugiego człowieka. Wiedziałam, że tu są wszyscy mili i pomocni, ale nie że aż tak!
Za każdym razem słyszałyśmy od nieznajomych czy nas podwieźć – nie liczyła się pora dnia i także nikt nie miał złych zamiarów.
W metrze mężczyźni schodzili mi z siedzenia, bym sobie usiadła ponieważ jestem kobietą.
Na jednym z noclegów okazało się, że gospodyni Tamara nie mówi po angielsku, a ja nie mówiłam po rosyjsku ani gruzińsku. Nie ma to znaczenia. Tamara doskonale na migi się z nami dogadała i wiedziała ile nocy śpimy, czy chcemy jeść czy nie i o jakiej porze. Pomogła nam ze wskazaniem drogi do miejsc, gdzie się wybierałyśmy – wszystko za pomocą mowy ciała.
Wystarczy, że na chwilę zatrzymasz się na stacji metra. W sekundę ktoś podejdzie i zapyta czy ci pomóc, jaki masz problem, gdzie chcesz jechać.
Marszrutka nie jedzie zgodnie z opisami na blogach bo jesteśmy poza sezonem. I co z tego! Facet z busa bezinteresownie będzie tak długo dzwonił do kolegów, aż znajdzie ci transport i to jeszcze w dobrej w miarę cenie.
Ma cię ktoś odebrać ze stacji? Nie ma sprawy. Dostajesz info, że przyjedzie tata właściciela hostelu czarnym samochodem na dworzec. No ok, ale co dalej? Będzie nas wiele i jak się znajdziemy? Znajdziemy się! Nie wierzyłam w to co widziałam, ale serio tata do nas podszedł i zabrał do swojego czarnego samochodu.
Masz do przejścia daleką drogę na lodowiec? Mijasz grupę robotników. Dostajesz pytanie czy może podwieźć bo droga daleka. Odmawiasz. Idziesz dalej, ale oczywiście serdecznie dziękujesz. Za chwilę jedzie jeep i zatrzymuje się koło ciebie z pytaniem „ale na pewno was nie podrzucić, to daleko, a my już auto mamy dla was”. Odmawiasz, ale wierzyć ci się nie chce, że ktoś tak po prostu chciał cię zabrać byś nie musiał iść, bo tam jest daleko.
Zamawiasz kolację w jednym z gospodarstw. Płacisz naprawdę niewiele, a tu na stole uczta jak na imieninach ciotki. Mówisz, że za dużo i nie trzeba. Nici z tego. Dostajesz wszystko co Gruzin ma w lodówce boś jego gość i cicho!
Na targu kupujesz przyprawy. Babuszki zaraz cię oblegają, kosztujesz wszystko co chcesz i dają dobrą cenę. Każda babuszka jest jak twoja własna mama. Chwilę potem biegnie do ciebie kierowca, który wiózł cię rano w jedną stronę i pyta czy z nim wrócisz bo on chętnie zabierze.
Faktycznie drogi może i są kiepskiej jakości za to jedzenie jest tak pyszne jak mówili, ale będąc dopiero na miejscu czujesz prawdziwy kulinarny smak Gruzji.
Widoki ze zdjęć to jedno. Zatyka cię jak widzisz te wszystkie piękne krajobrazy na żywo. A jak poznasz ludzi … to od razu ich polubisz, tak samo jak oni ciebie. Tak po prostu.
Kochana Gruzja
Nie da się Gruzji opisać. Gruzję trzeba przeżyć po swojemu. Mimo, że była to krótka podróż to uważam ją za jedną z najbardziej sentymentalnych w moim życiu. Wyciszyłam się tam i wiele przemyślałam. Po powrocie nie mogłam się odnaleźć w moim środowisku. Miesiąc trwało aż się znowu przyzwyczaiłam do „swoich śmieci”. Do Gruzji wrócę. Muszę. Tak bardzo za nią tęsknię!
Polecam Wam bloga mojej koleżanki Magdy – Migawki z podróży – , która tam mieszka. Zdarza jej się podróżować także po innych krajach, ale jako swoje miejsce – przynajmniej na ten czas jako dom wybrała właśnie Gruzję. Magda jest niesamowita. Cudownie wprowadziła mnie w „klimaty” gruzińskie, za co jej ogromnie dziękuję. Pomogła jak siostra. Mam nadzieję, że wrócę do Gruzji i uda mi się jeszcze właśnie tam spotkać z Magdą.
Pamiętam, jak dotarłam do Tbilisi w środku nocy. Spytałam w pensjonacie, o której wydają śniadanie i usłyszałam „to zależy, o której wstaniesz”. Istotnie, żadnych wyznaczonych godzin, po prostu pojawiałam się na dole i po chwili wjeżdżało na stół POTĘŻNE śniadanie. Oczywiście któregoś wieczora właściciele pensjonatu spili mnie domowym winem i domową czaczą (nie zna życia, kto nie obudził się rano po wypiciu zbyt wielu kieliszków czaczy).
Jeszcze jedną zabawną rzecz zapamiętałam – wszędzie mnie pytano: „A ty tu sama jesteś? Gdzie twój mąż?”.
Aaaa tak, jeszcze wszyscy pytali o męża i jak mówiłam, że nie mam to chcieli nim zostać 🙂 Już potem mówiłam, że mam bo ciągle dostawałam ofertę wyjścia za mąż 🙂 Gruzja to fajny kraj. Taki zakręcony 🙂
Miałam bardzo podobne wrażenia po wizycie w Gruzji 🙂 A że jeździłam stopem, to praktycznie co chwilę zdarzały mi się kolejne niesamowite przejawy gościnności. Rozwaliło mnie, jak kierowca zapytał się mnie i moją koleżankę, czy mamy przy sobie wino gruzińskie, a jak stwierdziłyśmy, że nie, to uparł się, że koniecznie musimy podjechać do jego rodziców, żeby nam dali domowe wino. I tak skończyłyśmy na domowym obiadku w wiejskiej, klimatycznej chatce i jeszcze, mimo naszych protestów, zostałyśmy obdarowane dwiema wielkimi butelkami wina i torbą owoców z sadu :D. Bo taka własnie jest Gruzja ❤
Koniecznie chcę do Gruzji wrócić. Super, że masz podobne odczucia. Cudowny kraj 😊
Od dłuższego czasu mam wyjazd do Gruzji w głowie i po Twoim wpisie tym bardziej 🙂
Wizyta w Gruzji jeszcze przede mną. Aczkolwiek czytając początek czułam się jakbym czytała własne myśli 🙂 Dalsza część brzmi fascynująco. Trzeba Gruzję uwzględnić w najbliższych planach 🙂
ja to jestem chyba jedynym, którego jeszcze nie było w Gruzji! 😀 (miałem być, ale trochę był strach jechać przez Turcję) generalnie ten kraj (+Armenia i Azerbejdżan), tak jak ogólnie Wschód, bardzo mnie do siebie przyciąga
Jako osoba bardzo z Gruzją i Gruzinami związana, powiem tak – najpierw polecam poznać jakiegoś Gruzina w Polsce (albo jak w moim przypadku w USA), potem już leci lawina… gdy przyleciałem do Tbilisi zaczęły się spotkania, wspomnienia, kolejne spotkania. Ten kraj, tak jak napisałaś, to istna petarda. Czasami zastanawiam się tylko, jak wiele osób zawodzi się, gdy się tak naczyta, a potem nic z tego, co przeczytał/ła, się nie wydarzy… 🙂
Wiele zależy od nas samych. Zgadzam się w pełni, że nie każdego to czeka. Ciekawą masz historię z Gruzinem w USA 🙂
Nie, to nawet nie chodzi o Gruzina w USA. To była przyjaciółka mojej teściowej, którą poznałem na kolacji w Connecticut i gdy dolecieliśmy do Tbilisi chwilę później, jej dzieci zaprosiły nas „na kawę”. Tylko w Gruzji „na kawę” to okazało się być całą wielką suprą na 15 osób z masą wina i jedzenie, od którego uginał się stół 😉
Świetnie się czyta ! 🙂 Pozdrawiam !