Rondo de Gaulle’a to owoc roku spędzonego w drodze przez Afrykę od Casablanki do Kinszasy. Zapis tego nieustającego spotkania z drugim człowiekiem, w jakie przemienia się samotna podróż przez kontynent, o którym Graham Greene mówił, że ma kształt ludzkiego serca.
Książka trochę trudna dla przeciętnego czytelnika. Autorka ma swój styl pisania, który może drażnić. Wciela się jednak w obserwatora i największą uwagę skupia na poznanych po drodze ludziach. Nie można traktować tej książki jako przewodnika po Afryce lub informatora.
Autorka opisuje bardzo dokładnie to co widzi. Ma wiele osobistych przemyśleń, które pokazuje czytelnikowi. Nie jest łatwo nam europejczykom patrzeć na codzienne życie ludności w Afryce. Mam wrażenie, że po takiej podróży stajemy się innymi ludźmi. To co mamy w zasięgu ręki w domu zaczyna nas drażnić, bo okazuje się, że mamy tak wiele. A oni nie mają nic w takim razie nic w odniesieniu do nas. Tak oczywiście nie można myśleć, gdyż realia w Afryce to inny świat niż nasz. Będąc tam, należy się tego świata po prostu nauczyć.
Nie było mi łatwo przebrnąć przez książkę, bo wydawała mi się ona w opisie mimo wszystko „ciężka”. A może zbyt dokładna? Nie traktujcie tego wpisu jako negacji, do mnie po prostu przemawia inna forma. Książka jak najbardziej wzrusza i otwiera oczy na wiele spraw ludzi żyjących w Afryce.
Skomentuj