Książka „Ostatnia w Koronie” stworzona została w formie dziennika z wyprawy, dzięki czemu czytelnik ma możliwość być naprawdę blisko wydarzeń, jakie miały miejsce na Shisha Pangmie w ’87 roku. Oprócz zapisów Jerzego Kukuczki mamy tu do czynienia z mocno dającą do myślenia oprawą graficzną. Całość dopełniają ukryte po całej książce kody QR oraz płyta. Ja sobie nie zdawałam sprawy, że za „jednym zamachem” dostanę tyle wiedzy. Dla miłośników Jerzego to cudowna pamiątka. Dla całej reszty zaś, książka może stanowić ogromne źródło inspiracji oraz wspomnień himalaizmu z „tamtych lat”.
Zwróciłam uwagę na dwie kwestie podczas czytania. Po pierwsze – oprócz tekstu bardzo, ale to bardzo mocno przemawia tu do czytelnika grafika. Są chwile, że nie potrzeba na danej stronie nawet jednego słowa. Obraz tak mocno działa na emocje, że nawet kropka będzie zbyteczna. Mą uwagę przyciągnął także układ przedstawienia czytelnikowi wiedzy. Nie ma tu chaosu, jak nie masz pojęcia o Kukuczce i jego Ostatniej w Koronie to nic nie szkodzi, bo dostaniesz tak przedstawioną wiedzę, że wszystko to sobie logicznie ułożysz w głowie.
14-ście ośmiotysięczników w zaledwie 8 lat … Nawet sam Messner napisał w telegramie do Kukuczki: Nie jesteś drugi, jesteś Wielki. Zdobycie Korony Himalajów przez Kukuczkę było historycznym wydarzeniem nie tylko dla Polaków, ale dla całego świata wspinaczkowego. Do tej pory mieliśmy okazję przeczytać już wiele książek o Jerzym. Nawet niedawno powstała jego biografia. Mimo wszystko, za każdym razem czytelnik dostaje coś nowego. Ostatnia w Koronie to zbiór notatek Kukuczki z wyprawy na Shisha Pangmę z 1987 roku. Starannie spisano słowa wspinacza i w bardzo ciekawy sposób je przedstawiono. W dzienniku fajne jest to, że nie ma tu miejsca na literacką patetyczność. Kukuczka raz pisze dużo, dokładnie – a czasem notuje pojedyncze słowa, które właściwie wyrażają cały jego stan czy sytuację.
fot. Fundacja Wielki Człowiek
W dzienniku nie znajdziemy niczego na około. Tu jest prawdziwy Jurek, jego myśli i emocje. Właściwie poprzez te zapisy możemy troszkę zobaczyć jaki on był. Niezbyt wylewny, konkretny. Pewnie potrzeba by wielu lat, by móc powiedzieć jaki był naprawdę – jednakże tego się już nie dowiemy. Poprzez dostęp do jego zapisków możemy uruchomić wyobraźnię i aby w taki sposób go poznać.
Jak trzeba to sobie tu Jurek przeklnie, a jak ma akurat potrzebę opisania okoliczności przyrody to proszę bardzo, też to tutaj znajdziemy. I to jego dążenie do celu, za wszelką cenę. Chyba każdy alpinista jest po trochu egoistą, ale nie nam to oceniać.
Doceniam pracę jaką włożyła Fundacja Wielki Człowiek w powstanie tej książki. Gołym okiem widać jak dużo serca w to włożyli. Gratuluję Katarzynie Zioło – redaktor naczelnej za całościowy efekt! Ciężko jest się oderwać od czytania, jak się już zacznie to czyta się do samego końca – bez robienia przerwy.
Książka dostępna jest na stronie Fundacji.
Skomentuj