Książka „W cieniu Kazalnicy” to ponad 600 stron wraz z obrazkami. Jaka jest pierwsza myśl? O matko, co tu zatem jest tak skrupulatnie opisane i czemu tak dużo! Okazuje się, że Machnik miał co opisywać, zaś zrobił to w taki sposób – że ja nie wspinacz – wiele razy się nie tylko uśmiałam podczas czytania, ale troszkę się i nauczyłam i poznałam nowych tematów ze środowiska wspinaczkowego. Ta książka na pewno jest dla osób, które troszkę już mają jakiejś wiedzy z zakresu gór wysokich, Tatr, wspinaczki – nie chodzi tu nawet o praktykę, ale o rozumienie co autor miał na myśli.
Dla kogo jest „W cieniu Kazalnicy”
Dla kogo jest „W cieniu Kazalnicy”
W książce pojawia się wiele pojęć związanych ze środowiskiem wspinaczkowym, stąd laik może pewnych wyrażeń nie zrozumieć. No i tu sobie pomyślicie – a w jaki sposób ja zrozumiałam – jak przecież też się nie wspinam, nie „łoję” ścian Tatr oraz w Alpach czy Himalajach nie byłam!? A no tak, macie rację! ze względu jednak na zainteresowania tą tematyką – dużo o tym czytam, słucham i się interesuję – książki, festiwale, wypowiedzi wspinaczy. Dodatkowo podczas czytania mam taką ciekawość, że najzwyczajniej czasem robię pauzy i się „doszkalam”. Książka zatem jest dla tych, co albo w temacie siedzą, albo co najmniej się nim interesują. Jeżeli ma to być prezent dla Jasia, bo lubi chodzić po Tatrach i Beskidach – to Jasiu może nie wszystko tutaj zrozumieć.
Tamte czasy już nie wrócą!
Machnik zabiera nas w swoją podróż, która w sferze górskiej ma początek już w latach 60-tych. Zaczynamy naprawdę od prostych szlaków w Beskidach – gdzie autor odkrywa tam swoją pasję i zaczyna rozumieć, że góry to jest temat z jakim zostanie powiązany życiowo. Opisany okres wspinania to lata 70-te do 90-tych, bez gór wysokich. Znajdziecie tu wiele ciekawych anegdot, a także ogrom wspomnień, które już nie wrócą – mam wrażenie, że porównanie tego samego dzisiaj a kiedyś to naprawdę inne światy! Właściwie nie me czego porównywać, bo wtedy wszystko było inne. W swoich pierwszych zimowych wspinaczkach w Tatrach Machnik wspomina jak kupił na Krupówkach w sklepie sportowym lodowy młotek przypominający tłuczek i tak zdobył Mięgusza.
Mamy tu także historie z Alp, Yosemite czy Dolomitów. Wiele jest także opisów ze Słowacji. Trzeba rozumieć zatem podczas czytania czym jest „dupówa”, „komin”, „wyciąg”. Dowiecie się też jak to było z Himalajami u Machnika.
O słowie pisanym
Andrzej Machnik się w książce nie ceregieli i używa słownictwa bardzo bezpośredniego. Ne raz zarzuci mocnym, soczystym słowem! Mnie te ponad 600 stron bardzo przerażało, ale użyty tu język, lekkość i rodzaj bezinteresownej swobody językowej spowodowały, że czyta się książkę bardzo płynnie – w zasadzie jest takie uczycie jakby autor siedział obok i wiecznie coś opowiadał, a ty słuchasz z zaciekawieniem. Wiele razy się uśmiałam podczas czytania, a także jak wspominałam dużo nauczyłam i poszerzyłam swoje horyzonty z wiedzy związanej ze wspinaniem – fajnie, że mamy tutaj dużo takich nieoczywistych tematów z Tatr o jakich właśnie ja laik, pojęcia w aspekcie wspinaczki nie mam.
Andrzej Machnik, pseudonim „Młody”. Urodzony 14 lipca 1953 roku w Gliwicach. Ma na swoim koncie wiele zimowych przejść w Tatrach i nie tylko. Wspinał się także w Kaukazie, Alpach oraz górach najwyższych. Autor wielu książek.
„W cieniu Kazalnicy” została wydana nakładem wydawnictwa Góry Books – więcej TUTAJ
Skomentuj