Zastanawiające jest to, jak można zrobić w 4 tygodnie 4 stolice i nie „zwariować” pod względem różnorodności, a także dostosowania czasu do terminów wyjazdu.
Wszystko da się zrobić, tylko trzeba odpowiednio wcześniej zaplanować wyjazdy. Niebawem szczegółowe relacje z podróży pojawią się na blogu. Jednak przegrywam z czasem, ale wszystko dla Was nadrobię. Teraz tylko w skrócie wrażenia z tego maratonu 4 x 4 🙂
Berlin
Na pierwszy rzut oka nie urzeka, bo co mi po postkomunistycznych budynkach i wkomponowaniu się w klimat zatłoczonego miasta? Otóż kluczem są miejsca charakterystyczne, bez których Berlin nie byłby Berlinem. Symbolika Muru, Wieży Telewizyjnej czy chociażby Reichstagu niesie za sobą punkt zainteresowania. To miasto pełne kontrastów, wspomnień historycznych a także swobody. Najbardziej podobały mi się okolice Aleksanderplatz-u, co opiszę szczegółowo w relacji. Berlin to miasto, w którym zobaczysz w zasięgu wzroku dosłownie wszystko: stare kamienice, nowoczesne budowle, diabelski młyn czy postkomunistyczne biurowce. Miasto ma swój klimat za dnia jak i nocą, nie powala na kolana, ale może Cię w najmniej oczekiwanym momencie zachwycić.
Budapeszt
Moja perełka. Moje miejsce, które pokochałam. Buda i Peszt z romantycznym Dunajem pomiędzy. Wspaniałe miejsce cieszące oko pod każdym względem. Stare zabudowania, wąskie uliczki i mosty. Przyznam szczerze, że owe mosty urzekają najbardziej. Budapeszt nocą jest cudowny, wyzwala romantycznego ducha. Rejs po Dunaju uruchamia wyobraźnię. Pikantne jedzenie dodaje pewnego rodzaju energii, język łamie na części pierwsze słuch, a muzyka pobudza serce. Budapeszt to miasto przepełnione historią, zabytkami i miejscami, które urzekają.
Londyn
Ogromne miasto pełne kontrastów i tajemnic. Miasto w, którym żyje wiele naszych rodaków. Nie zdążyłam zobaczyć dużo, aczkolwiek mam powód by tam wrócić. W Londynie żyje się dwa razy szybciej. To tłoczne miasto, w którym wszyscy są jacyś tacy rozluźnieni. W sklepach dziękują Ci za wizytę, w restauracjach obcy ludzie dosiadają się do stolika i po prostu z tobą rozmawiają i nikt nie ma z tym problemu. Londyn ma wiele miejsc wartych uwagi. Lewostronny ruch drogowy wybija z rytmu, piętrowe autobusy nadają klimat miastu, a taksówki są po prostu moim oczkiem. Miasto symboli, budka telefoniczna, królowa, czarne taxi czy Big Ben. To także przeplatanie wielu kontrastów i stylów architektonicznych. Chętnie tam wrócę, do miasta pełnego tajemnic.
Wiedeń
Nie wygra z Budapesztem, ale ma swój urok. Klimat uliczek jest specyficzny. Niby są podobne do naszych, a jednak mają w sobie coś, co wprawia cię w zachwyt. Obecność obowiązkowa jest w co najmniej jednym z pałaców. Rezydencja letnia i zimowa nadają charakter miastu. Miałam okazję zwiedzić obie, dzięki temu poczułam Wiedeń naprawdę. Historia Sisi mnie tak zainteresowała, że muszę wrócić do filmów o niej. Smak wiedeńskiego tortu z kawą, spacer historycznymi uliczkami czy muzyka poważna pogłębiają wyrafinowany klimat tego miejsca. Wiedeń jest wyjątkowy i wzbudza emocje, takie prawdziwe.
Moje 4 x 4 czyli cztery stolice w cztery tygodnie dobiegły końca. Nie żałuję ani jednej chwili. Każde miejsce jest warte uwagi. Podróże wyzwalają we mnie tak pozytywną energię, że po takim maratonie czuję, że odżyłam. Jedni wybierają SPA, ja tam wolę nie spać! zwiedzać! Obmyślam kolejne wyjazdy, jakieś pomysły, propozycje?
Katarzyna Irzeńska
Czyli jednak Budapeszt wygrywa? Jestem ciekawa czy ta destynacja, niejako przypadkowo wybrana na tegoroczny, wrześniowy urlop, okazała się strzałem w ’10”, choć wytypowanym trochę po omacku? Pozdrawiam