Blondynka na Orinoko – Beata Pawlikowska


Do tej pory miałam mieszane myśli na temat Beaty Pawlikowskiej. Kojarzyła mi się z pseudo-podróżniczymi kalendarzami wypełnionymi jakimiś ręcznie robionymi grafikami, gdzie chodzi tylko o to by sprzedać produkt. Po lekturze książki „Blondynka na Orinoko” nieco zmieniłam zdanie na temat jasnowłosej podróżniczki.

Samotne starcie z Wenezuelą 

Beata Pawlikowska wybrała się w kolejną daleką podróż. Tym razem padło ponownie na Wenezuelę, gdzie przemierza rzekę Orinoko. Kobieta jest sama, towarzyszy jej jedynie bagaż doświadczeń sprzed lat, a także duża czarna torba. Ona – konta reszta świata. Musi zmierzyć się z wieloma sytuacjami jakie napotyka, nie należy do wybrednych, jest raczej przedsiębiorcza i na pewno wie czego chce. Podczas czytania Beata Pawlikowska skłoniła mnie do refleksji na temat samotnego podróżowania kobiet. Tu nie chodzi o to, by pokazać wszystkim, że JA POTRAFIĘ! Samotna podróż to egzamin z  samego siebie oraz udowodnienie, że do szczęścia potrzebne jest nam bardziej racjonalne myślenie i szybka reakcja niż druga osoba.

Rozdział krótki, ale treściwy

Książka podzielona jest na mini rozdziały sytuacyjne, gdzie bohaterka płynnie przechodzi pomiędzy sytuacjami do sedna. Towarzyszą jej te „słynne rysuneczki”, których jeszcze nie rozumiem – moim zdaniem są zbędne, ale jak ma to wyrażać osobowość p. Pawlikowskiej, to kto jej zabroni?

To nie przewodnik, ale lekcja z podróży

Osoby, które szukają ciekawych informacji historycznych czy na temat danego miejsca tu tego nie znajdą. Dowiecie się natomiast dużo o Beacie Pawlikowskiej, jej emocjach, które jej towarzyszyły. Sytuacje, w których musiała się odnaleźć nie zawsze były łatwe, decyzje nie raz bardzo trudne. Czas w Wenezueli płynie trzy razy wolniej, tu każdy ma na wszystko czas. Pawlikowska doświadcza kolejny raz lekcji z cierpliwości i egzamin zdaje naprawdę w świetnym stopniu – bo statystyczny Polak wybuchłby złością i wulgaryzmem, Ona przyjmuje wszystko ze spokojem, wtapiając się w klimat.

Orinoko – przygoda? 

Na pewno tak! Znajdziecie tu opowiadania o dotarciu do miejsc, gdzie nie docierają turyści. Spanie w hamaku, jedzenie dziwnych potraw, nie raz wbrew sobie, zaklinowanie się łodzi, puste miasta, hotele, które nie są hotelami i wiele innych…

Osobowość Blondynki na Orinoko

Dużo w książce jest opisanych osobistych odczuć Pawlikowskiej, nie każdego może zafascynować pytanie czy smakowała jej zupa rybna lub czy wygodny był hamak w jakim spała. Jedno jest pewne, dzięki tym opisom, jesteśmy w stanie sobie wyobrazić Beatę Pawlikowską, nie nikogo innego ale właśnie ją, tam daleko, na Orinoko, gdyż przez cały proces czytania, bohaterka nikogo nie gra i w specyficzny, ale trafiający do mnie sposób opisuje swoją wyprawę do Ameryki Południowej.

Książka dostępna w  wydawnictwie Burda Książki

3 myśli na temat “Blondynka na Orinoko – Beata Pawlikowska

Dodaj własny

  1. Cóż, jeśli chodzi i twórczość pani Pawlikowskiej, moje odczucia ewoluowały w odwrotnym kierunku. Od przychylności do… nieprzychylności. Owa przychylność była dana awansem, bo samej osobie znanej mi wówczas bardziej jako podróżniczka z tv czy radia, niż autorka książek. I kiedy później przeczytałem książkę, nie pamiętam tytułu, ale też „Blondynka gdzieś tam…” o wyprawie do południowoamerykańskiej dżungli, moja przychylność zbladła nieco. Jeszcze bardziej zbladła, kiedy zajrzałem do kilku innych „Blondynek”, poradników jak żyć, jak uczyć się języków obcych i jeszcze takich że niebranie pigułek zapewni nam zdrowie bezapelacyjnie. Seria „Blondynek” to literatura podróżnicza „dla kucharek” (sorry kucharki). Łatwa, lekka, przyjemna i jeszcze domorosłą filozofią okraszona. I np. z najnowszą książką Aleksandry Gumowskiej równać się nie może. A już wszystkie te produkcyjniaki pisane hurtowo chyba przez ghostwriterów(?) w liczbie tysiąca tytułów rocznie, dawanie nazwiska do lekcji języka, to prosta droga do autokompromitacji pani Pawlikowskiej jako pisarki mającej coś ważnego do powiedzenia czytelnikom (raczej chyba jednak nie mającej nic do powiedzenia w zalewie produkowanych słów). Rozmieniła się pani Pawlikowska na drobne, za pewnie wcale nie drobne pieniądze.
    Najpewniej zajrzy tutaj jeszcze i przeczyta mój komentarz. Nic sobie z niego nie zrobi, ale zacna Pani, niech Pani wie, że i tak Panią ludzie postrzegają i to nie ich, a Pani wyłączna wina.

  2. Każdy ma prawo do swojej opinii. Szczerze nie mam właśnie takich negatywnych odczuć. Książka stanowi taki delikatny – kobiecy opis. Dla osób, które najdalej wyjechały poza granice swojego miasta czy województwa to będą emocje. Podróżnicy zaś poczują niedosyt.

    Nie bronię p. Beaty, sama mam swoje zdanie a także dotychczas miałam mieszane uczucia.. Jak wiecie rażą mnie te obraziki tworzone przez autorkę, ale dzisiaj każdy w jakiś sposób dąży do celu.

    Spójrzmy na innych – sławnych podróżników. Wszędzie dzieje się to samo, ale w innym aspekcie.

    Książka „Blondynka na Orinoko” pokazuje jacy byli ludzie, którzy towarzyszyli p. Beacie w podróży, pewne banały opisane w książce otworzyły mi oczy na Amerykę Południową. Może to i zabawne, ale nie byłam, to nie wiem… a teraz mam ciut więcej informacji.

    Dziękuję za szczerą wypowiedź, bo takowe doceniam najbardziej.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: