Film „We are the best” to szwedzka produkcja, której akcja toczy się w latach 80-tych. Trzy młode zbuntowane nastolatki postanawiają założyć punkowy zespół. Wszystko byłoby zrozumiałe, gdyż punk to bunt, bunt to młodość, ale czy młodość to także 13 lat?
Na początku filmu poznamy dwie młodziutkie przyjaciółki, które słuchają ostrej muzyki, wyglądają kontrowersyjnie i mówią na głos co myślą. Idą pod prąd, mają gdzieś zasady i mają po 13 lat.
Lukas Moodysson w ciekawy sposób przedstawia codzienne problemy dziewcząt. Wcielił w główne role bardzo młode osoby, dzięki czemu ukazał, że nie ma tak naprawdę znaczenia czy masz lat 13 czy 17 gdy „wali Ci się świat”. Dziewczyny mimo wszystko są bardzo dojrzałe, otacza je codzienność, która nie jest taka jak u rówieśników.
Koleżanki poznają nową kumpelę, która jest „chrześcijanką” – tak same o niej mówią. Ich nowa koleżanka pochodzi z dobrej rodziny, ubiera się bardzo grzecznie i … ma talent w grze na gitarze. Na jednym z przedstawień, dziewczyny to wyłapują. Dla publiczności występ jest nudny, one widzą potencjalny talent, tylko za grzeczny. Postanawiają przenieść koleżankę na złą stronę mocy. Ten czyn niesie za sobą wiele wydarzeń.
Postanawiają założyć zespół punkowy, którym chcą pokazać swoją niezależność. Reżyser przeplata przeciętną codzienność z buntem nastolatek. Na ich drodze stanie zatem problem miłosnym gdyż z niczego, robi się emocjonalny trójkąt. Dwie na jednego.
Świetne sceny, które z jednej strony pokazują jak w takich sytuacjach zawsze wychodzi zazdrość, walka o swoje i upartość, na bok odkładamy w takiej chwili słowo przyjaźń, a nasza duma zakrywa nam wszystkie szare komórki, które odpowiadają za racjonalne myślenie.
Jest kilka scen, gdzie zaskakuje mnie zachowanie dziewczyn, bo to nadal 13-latki. Zastanawiam się jednak nad tym, czy są granice wyrażania siebie. Czy bycie punkowcem w wieku 13 lat jest niepoprawne? Mamy prawo wyrażać siebie w każdym wieku tak naprawdę. Za kurtyną naszego zachowania kryje się często sytuacja rodzinna, problemy i przeciwności losu.
Bohaterki filmu pokazują, że w przyjaźni istnieje wiele pułapek, na które się nabierzemy. Dążenie do celu, nawet pod prąd jest najlepszą formą wyrażania siebie jaką możemy sobie zafundować. Wiara w siebie jest najważniejsza. Trzeba umieć popatrzeć w lustro i się zaakceptować – nie pomaga komplement koleżanki czy kolegi. Odkrywanie piękna to proces indywidualny. jedna z bohaterek świetnie pokazuje, jak trudną walkę musiała przejść, by się spróbować zaakceptować.
W filmie „We are the best” jest wiele śmiesznych scen, to taki rodzaj inteligentnego podjęcia tematu. Bardzo podobało mi się, że film nie został zrobiony szablonowo, że nie ma w nim zbędnego dramatyzmu, że nie ukazano buntu jako cierpienia, ale przekazano nim wiele emocji.
Skomentuj