Dla fanów owoców morza i słodkiego smaku Portugalia będzie kulinarnym rajem. Dla tych bardziej wybrednych znajdą się pojedyncze smaki, które być może zachwycą.
Podczas podróży po tym małym państwie starałam się smakować dań lub lokalnych przysmaków. O dziwo nie ma tu nic z czego Portugalia wybitnie słynie, no może oprócz dorsza…
Gdzie dostać w Portugalii dorsza?
Wszędzie.
W praktycznie większości restauracji serwowany był dorsz w wielu postaciach. Dla fanów ryby to uczta dla podniebienia. Ja nie przepadam za rybami i owocami morza. Prędzej byłam skłonna kupić łososia, gdyż idąc pomiędzy półkami supermarketu wejście do strefy, gdzie wsiał sobie suszony dorsz bez zasłonięcia nosa mogło skończyć się odruchem wymiotnym. Rybę czuć na cały sklep i dzięki temu nad wyraz szybko robiłam zawsze zakupy. Byleby uciec od tego smrodu. Dla tych co dorsza nie widzieli, przed oczami pojawią im się wielkie płaty wędzonej ryby.
Dorsz może być także podawany jako Estrela, czyli w porównaniu do czegoś od nas będzie to większy paluszek rybny przypominający ziemniaka. W środku jest dorsz, ziemniak, gesty ser i przyprawy. Całość podawana na ciepło, bardzo smaczne.
Portugalski stek
Wybierając się np. na wieczór Fado warto poświęcić więcej pieniędzy by zrobić sobie elegancki wieczór w rytmie nostalgicznej ale pięknej muzyki. Zamawiając steka po portugalsku nie myślałam o tym jak będzie doprawiony. I tu uwaga dla tych, którzy mało solą. Stek jest wręcz przesolony i okrywające go dodatki w postaci ryżu czy ziemniaków. Do takiej kolacji warto wybrać wino, pasuje także sangria.
Cena takiego zestawu z winem waha się między 20-30 euro. Warto poszukać restauracji, która wieczorem serwuje kolację w rytmie Fado, czyli nie płacimy dodatkowo za muzykę. Ponosimy koszt jedynie kolacji.
Fast food portugalski – nie taki zły jak nasz
„Śmieciowe jedzenie” w Portugalii jest dość popularne. W różnych miastach można było dostrzec, że słynie ono z hamburgera czy oblanej serem potrawy. Wbrew pozorom było to dobre, choć w dużej i częstej ilości mogłoby spowodować rewolucje żołądkowe. Do większości takich dań frytki są w cenie, czasem płatne ekstra. Ciężko jest przeżyć, gdy czwarty dzień pod rząd dostajesz frytki. Odmawiasz ich, ale oni i tak Ci je dadzą. W Porto kosztowałam potrawy lokalnej o nazwie Francesincha. W jej skład wchodzą: mięso, chleb, jajko. Wszystko to oblane żółtym serem. Oczywiście mega niezdrowe, ale sycące i nawet smaczne. Oczywiście frytki w cenie.
W Cascais znów słynnym lokalnym daniem był hamburger na prawdziwym mięsie, nie smakujący jak jak fast food. Był pyszny i sycący, od niezdrowej żywności stał daleko, pomimo frytek. Naprawdę mięso pierwszej klasy ze świeżą bułką i warzywami.
Jeżeli chodzi o rybę to miałam przyjemność jeść pysznego grillowanego łososia na końcu Porto, gdzie na moich wręcz oczach przygotowano mi rybę. Smakowała wyśmienicie. Świeża z wyrazistym smakiem. Oczywiście z … frytkami.
W Aveiro polecam także odwiedzić studencką knajpę Cafe Ramona. Spotkacie w niej, szczególnie wieczorem tłumy młodych Portugalczyków. Knajpka słynie z szybkiego jedzenia, ale także taniego. Za 5 euro można się tu porządnie najeść.
Jak jedzenie to i wino. A jak wino to koniecznie Porto. Zwróćcie uwagę, że jak zamówicie lampkę tego wina w restauracji to dostaniecie ją niecałą. Nie dlatego, że kelner Wam zawiści nalania, ale dlatego, że Porto jest mocnym winem i masz się nim delektować. Jak w wcześniejszym wpisie wspominałam, warto będąc w Porto wybrać się do winiarni na degustację.
Będąc w Lizbonie polecam odwiedzić restaurację Eric Kayser, gdzie możecie zjeść na szybko dobre zdrowe jedzenie i przy okazji kupić pieczywo, które wbrew pozorom nie jest łatwe do zdobycia w Portugalii. Największym problemem przy przygotowywaniu śniadań było szukanie sklepów spożywczych. Jest ich bardzo mało w miastach i miasteczkach, trzeba się naszukać by dorwać pomidora czy plasterki szynki.
Dobrym piwem okazało się Sagres. Nie było zbyt dużego wyboru, jednak smak przypadł mi do gustu. Mogę je Wam śmiało polecić.
Owoce i warzywa w Portugalii
Smakują zupełnie inaczej niż nasze. Są bardziej soczyste i mają wyraziste smaki. Najsmaczniejsze na świecie mandarynki jadłam właśnie w Portugalii. Mięciutkie i zielone na zewnątrz. W środku pomarańczowe, słodko-kwaśnawe. Pyszne!
Słodycze w Portugalii
Oni kochają ciastka! Co miasto to słynie z innego rodzaju. W Lizbonie w dzielnicy Belem warto skosztować pysznych Pasteis. W środku masa jest budyniowa, zapiekana na ciepło, na zewnątrz mamy francuskie ciasto lekko słonawe. Połączenie z cynamonem lub cukrem pudrem daję podniebieniu ucztę.
W Costa Nova (okolice Aveiro) zjadłam słynne Ovos Moles. To małe ciasteczko wypełnione słodką masą, w smaku przypominającą kogel-mogel. Ciastko jest obrzydliwie słodkie, moja mina mówi wszystko, zatem nie muszę nic dalej opisywać.
W sercu Aveiro warto zatrzymać się w miejscu, gdzie przygotowywane jest Tripas. Pyszne ciastko podawane w formie naleśnika. Oblane czekoladą z dodatkami jakie sobie wybierzemy. Jest jednym słowem PYSZNE!
Portugalia może zachwycić albo zniechęcić smakiem. Wszystko kwestia gustu i smaku. Wybór walorów smakowych jest szeroki. Każdy znajdzie coś dla siebie. Nic tylko kosztować!
Wszystko wygląda pięknie i smakowicie. Marzenie…
Jak będziesz je spełniała polecam się na przyszłość. Wszystko powiem co i jak 🙂
Uśmiech na twarzy mówi sam za siebie 🙂 Degustacja musiała być przednia!