Kolejny film Jerzego Porębskiego przedstawia członków Klubu Wysokogórskiego w Zakopanem. Co ciekawe, klub ten należy do najmniejszych polskich klubów z dziedziny górskiej.
Członkowie odnieśli wiele sukcesów w światowej skali. Pierwsze zimowe wejście na Manaslu (1984) czy na Cho Oyu (1985). Klub tworzą ludzie związani z górami, którzy je kochają. Oni nimi żyją.
Większość z nich jest ratownikami TOPR-u lub przewodnikami górskimi pochodzącymi z Zakopanego.
Łączy ich nie tylko pasja, ale także żyją w przyjacielskich relacjach. Bohaterowie filmu wspominają, że w górach ważna jest atmosfera i wybierając się na ośmiotysięczniki musisz iść z kimś, z kim wytrzyma się wiele czasu. Wspominają w dokumencie różne wejścia. Kilka wypowiedzi dało mi bardzo do myślenia.
Pierwsza zapadła mi w umyśle wypowiedź Lecha Korniszewskiego (lekarza), który wspominał wejście na Annapurnę z 1981 roku. W jej skład wchodzili: Maciej Berbeka, Ryszard Gajewski, Zdzisław Kiszela, Lech Korniszewski (lekarz), Bogusław Probulski, Maciej Pawlikowski, Włodzimierz Stoiński oraz Ryszard Szafirski (kierownik).
Podczas tej wyprawy w obozie IV zabrakło żywności i paliwa, lekarstw. To właśnie Lech Korniszewski poszedł do kolegów z pomocą i uratował całą wyprawę. Za osiągnięcia sportowe podczas tego wejścia uczestnicy otrzymali medale. Nie zaznał go Lech Korniszewski, mimo swego czynu jaki wykonał dla kolegów. Uczestnicy postanowili jednogłośnie, że od każdego z medalu wytnie się 1/7 części. Poskładali dla Lecha ósmy medal z części i osobiście mu wręczyli. Wspaniały gest, nikt nie ma takiego medalu jak Korniszewski. Jest z niego dumny i znaczy dla niego o wiele więcej, niż pozostałe wyróżnienia jakie w swoim życiu otrzymał.
Kolejną historią jaka zostanie mi w pamięci z Zakopiańczyków to wypowiedź Jacka Berbeki, brata Macieja Berbeki, który zginął na Broad Peak. Jacek mówi, że bardzo szybko (ok. do 3 miesięcy) po tragedii wyruszyli by odzyskać ciała Maćka oraz Tomka Kowalskiego. Dramatyczne wspomnienia Jacka bardzo mnie poruszyły. Ciało Tomka zawisło na jednej z poręczówek, gdzie kolejni wspinacze idąc ku górze musieliby po Tomku przejść. Jacek miał świadomość, że nie może tak zostawić ciała. Każde kolejne przejście wiązało się z naruszeniem ciała Tomka, a przecież należał mu się szacunek. Ciało Maćka musiało zostać w szczelinie, sugerowało to światełko z czołówki, którą miał na głowie Maciek Berbeka i światło było widoczne dla Jacka w szczelinie po zmroku, a dotarli n miejsce 3 dni po tragedii. Udało się ściągnąć ciało Tomka Kowalskiego, Maciek Berbeka na zawsze został w szczelinie. Bardzo mnie poruszyła ta informacja. Zdałam sobie sprawę dopiero po obejrzeniu dokumentu co musiał przeżyć brat Macieja Berbeki.
Podobają mi się wypwoiedzi żony Maćka Berbeki – Ewy. Mówi ze spokojem o pasji męża. Nie miała wpływu na to co nim kierowało. Kochał to co robił i pozwalała mu na to. Cieszyła się przerwami pomiędzy wyprawami, gdzie Maciej mógł poświęcić czas rodzinie. Wspomina, że nie było to łatwe i emocje przelewała na kolaże, które tworzyła z różnych fotografii i obrazów. Nie zdawała sobie sprawy, że robiła je właśnie dla Maćka.
W rozmowie Wojciecha Słowakiewicza z Jerzym Porębskim jaką czytałam utkwiło mi jedno zdanie reżysera, które powiedział:
W. Słowakiewicz: Jacy wspinacze będą bohaterami filmu?
J.Porębski: Nie chcę wymieniać wszystkich a kilku nie wypada. Bohaterami filmu będą wszyscy.
Dokument warty uwagi. Warto go zobaczyć, szczególnie jak słyszało się o dokonaniach Klubu Wysokogórskiego z Zakopanego.
Film bardzo dobry. Na mnie najlepsze wrażenie robi Ryszard Gajewski. Jego dystans i luz tworzą wokół niego bardzo fajną aurę. To człowiek, którego aż chciałoby się poznać osobiście.