Będąc na Sri Lance musicie się wybrać na safari! Co prawda impreza troszkę kosztowna, ale jak się dobrze pokombinuje to można i na tym zaoszczędzić. Zastanawiałam się z Dorotką długo jaki rodzaj safari wybrać – bo miejsce, na które się zdecydujecie może oferować różną roślinność i gatunki zwierząt.
Wybierałyśmy nad Udawalawe gdzie można zobaczyć życie słoni a Yala Park, gdzie można spotkać różne dzikie zwierzęta łącznie z lampartem. Wybrałyśmy drugą opcję.
Nocleg w Tissamaharama
Tak się złożyło, że jechałyśmy jak najbliżej Yala Park na nocleg, gdyż na takie safari wybiera się bardzo wcześnie rano. Hostel miałyśmy w miejscowości Tissamaharama. Już w drodze do w autobusie dosiadł się do nas Loui, którego najpierw olałyśmy bo uznałyśmy, że za chwilę na coś będzie chciał nas naciągać. Okazało się, że Loui zauważył nas w busie i widział, że chyba szukamy noclegu. Dosiadł się i zaproponował hostel wujka, który to także organizuje safari.
Organizacja Safari w Yala Park
Dogadałyśmy się z Louim, że jego wujek nas zabierze wraz z innymi chętnymi na safari. Dograliśmy cenę i w przewodnikach często są one wygórowane. Nie pamiętam już ile płaciłyśmy, ale Loui wyskoczył z folderem prezentacyjnym, po czym mówi nam, że jadą z nami Niemcy – to nam spuści cenę bo śpimy u wujka a dodatkowo się skumplowaliśmy i płacimy 30 % mniej. Ale ciii, ani słowa Niemcom, którzy płacą podwójnie 🙂
Tak też się stało. Nikomu nie chwaliłyśmy się ceną i grzecznie rano stawiłyśmy się o 4.00 na zbiórce. Podczas tej wycieczki poznałyśmy Winnie z Tajwanu, która podróżowała samotnie po Sri Lance. Pozbieraliśmy do wielkiego Jeepa uczestników wyprawy, skoczyliśmy po jedzenie i w drogę. Do Yala Parku jechaliśmy ok. 1 h podziwiając budzący się świat. Wujek okazał się pasjonatem parku. Znał każdy zakamarek, każde zwierze, każdy zakręt. Dzień safari rozpoczął się podziwianiem wschodu słońca w Narosowym Parku Yala. Uczucie nie do opisania! Bajka! W Jeepie spędziliśmy czas do 12.00 z małą przerwą na jedzenie i wyprostowanie nóg.
Taka wycieczka odbywa się cały czas w samochodzie i zakazane jest wyjście z niego – bo narazilibyśmy się na dzikie zwierzęta. Udało nam się zobaczyć krokodyle, przeróżne ptaki, sarny, bawoły, węże, słonie, kameleony, a nawet lamparta. Wujek pasjonat wszystkim kazał wypatrywać zwierząt z ogromną precyzją przez lornetkę. Niektórzy musieli kłamać, ze coś widzą bo inaczej nie ruszał się samochodem dalej z miejsca.
Teren Parku to dzika przyroda. Musimy zatem stosownie się zachowywać. Teraz my jesteśmy gośćmi w domu wszystkich mieszkających tu dzikich zwierząt. Za nami ciągle zostaje tylko pył, samochód jedzie powoli. Droga jest nierówna i pomarańczowa od ciepła. Na zewnątrz jest ponad 40 st. , jest nam gorąco ale mamy schronienie pod dachem naszego terenowego samochodu.
Wrażenia z safari
Zarówno podglądanie życia zwierząt jak i obserwacje dzikiej przyrody bardzo mnie zaciekawiły. Nie mam przecież tego w domu. Do tego wschód słońca nad jeziorem. Coś wspaniałego! Przeżycia są nie do opisania. Warto wybrać się na safari do Yala Parku – obiecuję, że nie będziecie się nudzić i wrócicie z wycieczki zachwyceni!
Widzę, że tu znacznie spokojniej, bo w Parku Minneriya, gdzie ostatnio byłem, wpuszczają turystów bez ograniczeń i efekt jest taki, że zwierzęta są niemal zaszczute przez samochody z turystami na nie „polujące”. Ciekawy opis!