Znam i czytam bloga Karoliny, autorki książki „Podróż dziewczyny spłukanej”. Zanim sięgnęłam po egzemplarz w mojej głowie pojawiło się wiele pytań. O czym ona właściwie będzie pisała? Jak podejmie tematykę podróży? Czy pokaże swoje wzloty i porażki – bo z bloga wiem, że były. Jak tak, to jak o tym napisze? Przecież ciężko jest się tak po prostu otworzyć. Na pewno będzie to książka o podróżach, pewnie będzie pisała gdzie była i co warto a czego nie, opisze emocje i wrażenia. No i się rozczarowałam … pozytywnie! Książka Karoliny to emocjonalna bomba. To dawka wielu WAŻNYCH przemyśleń. Karolina przeszła bardzo trudną drogę. Okazuje się, że nie sama droga ma znaczenie, a także to kogo na niej spotkamy …
Historia Karoliny już na pierwszych stronach daje do zrozumienia, że nie będzie łatwo. Dawno nie zderzyłam się z taką szczerością i bezpośrednim wyłożeniem „kawy na ławę”.
Karolina przedstawia swoją historię, od najtrudniejszego momentu w jej życiu. Uderza szczerością tak mocno, że sama zaczęłam czuć się przytłumiona. Zaskoczyła mnie tym, bo naprawdę myślałam, że przeczytam historię podróżniczą, a tymczasem wchodzę jej z butami w życie, w przeszłość i stawiam bardzo poważne kroki razem z nią.
Nie chcę tu zdradzać początku książki i powodu, z jakiego Karolina przeszła szlak Świętego Jakuba, bo jest to tak osobiste, że należy się to Karolinie abyście sami o tym przeczytali. Autorka zabiera nas w swój zdruzgotany świat, gdzie nic nie jest kolorowe i nie ma nadziei na to by było. Wali jej się życie osobiste, zawodowe zaś to jedna wielka porażka.
W tym całym dramatyzmie bohaterka małymi krokami podejmuje pewne decyzje, wybiera się będąc totalnie spłukaną na początek w dwie małe podróże: do Wenecji a potem do Barcelony. Niby nic – przecież odbędzie tanie loty, będzie spłukana ale sobie poradzi, pobędzie tam JAKOŚ i wróci.
Wróci do szarej, okropnej, przytłaczającej rzeczywistości, której nienawidzi. Te z pozoru zwykłe podróże okazują się pierwszym krokiem w dalsze, lepsze życie – ale Karolina jeszcze o tym nie wie i tkwi po uszy w morzu beznadziejności. Nie widząc nawet centymetra szczęścia w słowie „przyszłość”.
Spotyka po drodze ludzi, którzy okażą się bardzo ważnymi w jej życiu. Sytuacja osobista sprawia, że postanawia zrobić coś więcej i wybiera się na szlak Świętego Jakuba, postanawia go przejść samodzielnie, choć dobrze wie, że absolutnie się do tego nie nadaje.
Zarówno jej podróż do Wenecji, Barcelony potem Budapesztu a następnie przejście szlaku Świętego Jakuba coś w niej zmienią.
Droga jaką przebyła, szczególnie ta mentalna i ludzie mają na nią ogromny wpływ.
Odnalazłam w Karolinie i jej zachowaniu trochę siebie. Wiecie ile razy śmiałam się na głos podczas czytania, ogromnie mnie rozbawiała – gdzie poniekąd jakbym czasami widziała siebie.
Niesamowicie Karolina pisze tu o drugim człowieku. Nie wszyscy są aż tak fajni, jakimi mogliby być. Są też tacy, którzy z pozoru nas nie zainteresują, a w rzeczywistości okażą się ważnymi znakami na naszej drodze. Drugi człowiek, cholera !!! jakże jest ważny w naszym życiu.
Jak ona to fajnie opisała i zestawiała wiele różnych sytuacji. Czasami z pozoru kogoś obok nie chcemy, jego obecność sprawia, że zalewa nas ze złości krew bo chcemy sobie pobyć sami. Po chwili okazuje się, że jedna historia zmiata nas z powierzchni ziemi i odkrywamy, że ów niechciany człowiek to najcenniejszy element naszej podróżniczej układanki. Bardzo wzruszyła mnie końcówka książki i spotkana po drodze dziewczyna, o której pisze Karolina.
A co z facetami? z koleżankami. Na kim można polegać, a na kim nie? Kto okaże się dupkiem, a kto wspomnieniem na całe życie?
Parę razy poleciała mi też łza. Taka szczera, prawdziwa ze wzruszenia. Bo to jak Karolina pisze i wyciąga na zewnątrz wszystkie smutki nie pozostawi chyba nikogo obojętnym.
Uważam, że Karolina jest bardzo ciekawą osobowością. Podziwiam za szczerość i ogromne otwarcie. Nie wiem, czy byłabym na tyle odważna, by opisać to co ona. Wydaje mi się, że ta książka po odnalezieniu szczęścia w jej życiu pełni rolę pewnego rodzaju oczyszczenia. Miałam wrażenie jakbym siedziała z nią przy kawie. Jej buzia by się ciągle nie zamykała, moja też. Kawa nie zostałaby wypita (przez to nasze gadanie), ale za to historia wyrwałaby mnie pewnie z fotela, tak jak stało się to podczas czytania.
Karolino, dziękuję Ci za to, że otworzyłaś się tak bardzo naturalnie przede mną, Twoim czytelnikiem. Dziękuję, że po trudnym dniu w pracy mogłam się dzięki Tobie pośmiać, czytając Twoje dzikie historie. Dziękuję za szczerą łzę wzruszenia i otwarcie oczu na pewne sprawy. Dziękuję, że w tej historii odnalazłam też poniekąd część samej siebie.
Podróż dziewczyny spłukanej to książka, która zaskakuje. Masz wrażenie, że poczytasz sobie o podróżach, a okazuje się, że czytasz być może i o podróży, ale tak ważnej, tak życiowej, że nie liczy się nic – bo łapiesz właśnie ważną chwilę. Tylko Ty i ta książka. Polecam z całego serca!
Tekst:
Katarzyna Irzeńska
Zdjęcia:
http://karolinaponzo.shoplo.com/ksiazka-podroz-dziewczyny-splukanej-karolina-ponzo
Brzmi, jak naprawdę ciekawa książka. Dobrze wiedzieć, że trudne, ludzkie historie, udaje się przekuć w coś pozytywnego. I własna książka to na pewno świetny finał.
Takie zaskakujące książki są najlepsze. Nie ma nic gorszego niż przewidywalność w literaturze.