W moim przypadku było tak: dwa noclegi zaklepałam przez koleżankę mieszkającą w Gruzji u rodzin, które przyjmowały gości. Nie było żadnego problemu z załatwieniem tego na 3 tygodnie przed wyjazdem. Gruzję odwiedziłam w październiku, czyli trochę po sezonie, ale nie do końca bo turystów na każdym kroku nie brakowało. Byłam tu dwa tygodnie i za każdym razem „z buta” załatwiłam nocleg. Jedynie w Tbilisi był może ciut większy problem.
Podróżując po Azji można się nauczyć swobody w myśleniu i podejściu do pewnych spraw. Niewątpliwie ważną sprawą są noclegi. Jeżeli jesteś w Azji, szczególnie po sezonie to nie ma o co się martwić. Nocleg sam do ciebie przyjdzie, zanim zdążysz wysiąść z pociągu. Zastanawiałam się zatem jak to będzie w Gruzji, bo przecież jest ona trochę europejska, trochę azjatycka, a trochę jakby ruska.
Zazwyczaj noclegi udawało nam się z Natalą wyszukać przypadkiem. Zazwyczaj pytano nas podczas podróży marszrutką czy mamy gdzie spać, bo jakby co to kuzynka brata i jej ciotka nieopodal mają domek i za dobrą cenę nas przenocują. Po wyjściu z marszrutki było to samo, zaraz pytali.
Podczas gdy wysiadło się w danej miejscowości i chciało się wyruszyć na poszukiwania, nocleg sam się znajdował. Nie raz miałyśmy z Natalą casting na pokój i negocjacje cenowe. Gruzini dawali nam bardzo dobre ceny, a my też nie chciałyśmy przeginać z targowaniem, bo przecież śpimy u ludzi, którzy ciężko pracują na swoje utrzymanie. Taki pakiet pokojowy zazwyczaj zawierał jeszcze w dobrej cenie śniadanie, które przygotowała zawsze nasza tymczasowa gruzińska mama. Nocowanie u Gruzinów w domu jest o tyle fajne, że oni ci wszystko powiedzą szczerze – gdzie warto, gdzie nie. Ba! Załatwią ci w dobrej cenie atrakcje i wycieczki. Z Natalą z kilku takich skorzystałyśmy, bo opłacało się bardziej pojechać w kilka osób jeepem gdzieś daleko na zwiedzanie niż byśmy same miały ogarnąć ten transport.
Z hostelami nie było większego problemu. Jedynie w Tbilisi pamiętam, że trochę się namęczyłam, ale wynikało to z tego, że dotarłyśmy do stolicy około godziny 22.00 w piątek! Czyli na sam początek weekendu, gdzie w Tbilisi nocne życie tętniło pełną parą. Na szczęście po około pół godzinie poszukiwań znalazł się dla nas pokój w hostelu za rozsądne pieniądze. W Kutaisi z marszu znalazłyśmy hostel, bez większego trudu.
Gospodarze o których już wspominałam znajdowali nas sami. Wystarczy iść ulicą, wyglądać na dopiero co przyjezdną i lawina pytań o nocleg sama się pojawi. Dodatkowo kierowcy wiele nam pomogli i nie raz zawieźli do swoich znajomych do domu. Zdarzyło nam się też nie szukać noclegu, a ludzie sami od siebie nas zagadywali.
Nie powinniście mieć zatem większego problemu ze znalezieniem noclegu w Gruzji poza sezonem, tak jak ja byłam w październiku. Chociaż październik jest jeszcze uznawany za sezon, no ok. ale może nie wysoki.
Warto przed wyjazdem rozeznać się z cenami i nie dać się wrobić w kosmiczne ceny, chociaż jak pisałam ja miło wspominam negocjacje i oferty. Były naprawdę korzystne, a ludzie bardzo otwarci i sympatyczni, pomocni.
Chcesz więcej dowiedzieć się o Gruzinach ? Zobacz TEN wpis.
Super wpis! Mam w planach wypad do Gruzji za jakiś czas, na pewno skorzystam ze wszystkich porad 😀 Pozdrawiam serdecznie!
Z Twojego noclegu wynika, że te noclegi na lokalnych kwaterach są dużo ciekawsze 🙂
I piękna architektura na tym drugim zdjęciu!