Sen Powrotu. Piotr Strzeżysz – recenzja książki


941087_1089322987754594_2369559580773167772_nNie wiem jak zacząć, bo mam tyle myśli, tyle analiz, tyle wdzięczności za tę książkę.

Sen powrotu Piotrka Strzeżysza to opowieść o podróży, która jest nie tylko fizycznym doznaniem jazdy na rowerze przez obie Ameryki – ta książka to coś więcej.

To mój podróżniczy amulet, który stał się dla mnie drogowskazem na postrzeganie tego co nas otacza podczas wędrówki. 

Gdy rozpoczęłam przygodę z czytaniem to miałam wrażenie, że siedzę w zamglonym lesie przed ogromną sceną, na której wisi olbrzymia i ciężka czerwona, zakurzona kurtyna. Wydawało mi się, że to co robimy do tej pory w podróżowaniu – my blogerzy, podróżnicy, odkrywcy – to jedno, a zajrzałam za kulisy świata Piotrka i zobaczyłam drugie.

Słuchajcie nikt nigdy mnie tak nie zachwycił opisem swojej podróży. Piotrek przemierza na rowerze codziennie przez kilka miesięcy setki kilometrów. Jego oczami świat i relacje z ludźmi, a także zwierzętami zdają się mieć jakiś inny wymiar. Czułam się jakbym to ja jeszcze nie była dojrzała, a on bezczelnie wszedł pewnym krokiem w dorosłość – która wcale w tym przypadku nie oznacza bycia dorosłym.

Piotrek doświadcza w mikroskopijnym zestawieniu emocji. Przynajmniej tak to opisał, za co mu jestem ogromnie wdzięczna. My dzisiaj biegamy po świecie i mówimy o rzeczach oczywistych. On zajął się tym, co skrywa się głęboko w sobie. Te wszystkie sytuacje, choroba, nieustanne dążenie do … celu? Właściwie i tak i nie. Wszystkie wspomniane w podróży koty, psy a nawet strusie ujęły mnie bardzo, a cytować bym mogła tę książkę nieustannie.

Ile trzeba przemyśleń i przebytej drogi, by dojść do pewnych podsumowań nad własnym życiem. Każda napotkana osoba w tej podróży to dowód na to, że istnieją dobrzy ludzie. Że nie trzeba o nic prosić, a można dostać tak wiele. Że czasem wystarczy uśmiech. Że tak naprawdę nic nie trzeba, a można wszystko.

Z każdą stroną zagłębiałam się w tej lirycznej opowieści, która stała się i dla mnie snem. Im dalej, tym byłam pochłonięta coraz głębiej jawną fikcją, która przecież wydarzyła się naprawdę. Czułam się podczas czytania jak mała dziewczynka, która odkrywa na mapie świata nie nowe miejsca, a wskazuje palcem cały wachlarz emocji. Uczy się ich i poznaje na nowo. Byłam „Alicją w krainie czarów” albo obserwatorką „Doliny Muminków”, z których Piotrek przytoczył tak wiele ważnych cytatów. Byłam w tym śnie. Siedziałam w lesie, mrocznym i mglistym, gdy nagle czerwona kurtyna podniosła się. Zobaczyłam świat z całkiem innej perspektywy, a na ostatniej stronie kurtyna opadła. Uniosły się smugi kurzu … a ja nadal tak zostałam wpatrzona w czerwoną kurtynę, za którą kryje się „Sen powrotu” i jestem pod ogromnym wrażeniem i nie chcę by mi przeszło…

Wybrane cytaty:

Uśmiechasz się, to dobrze, widzę, że się dużo śmiejesz, bo masz zmarszczki w kącikach oczu, niechybnie od śmiania, a jak się śmiejesz to nie myślisz, tylko po prostu jesteś …

Myśli stają się czyste, wyraziste, a cała głowa aż huczy od uśmiechu, nawet jeśli godzinę wcześniej przechodziła nad nią gwałtowna, tropikalna burza..

Bo mimo wszystko, nawet jeśli życie nie ma za grosz większego sensu, a o wszystko pewnego dnia i tak upomni się bezlitosna kostucha, to miło pomyśleć, że najpiękniejsze podróże, podobnie jak najpiękniejsze miłości są nieśmiertelne …

59a8ad0d-4132-4488-bddd-e9791f1b57ed

Jedna myśl w temacie “Sen Powrotu. Piotr Strzeżysz – recenzja książki

Add yours

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑