Mamy szczęście! Pogoda dopisała, słońce świeci. Troszkę wieje zimny wiatr, ale co tam. Wsiadamy w Katowicach do pociągu. Kierunek Wisła. Mamy zamiar rozpocząć wędrówkę z Uzdrowiska. Idziemy na Trzy Kopce, potem Orłową i Równicę. Pogodę jakbyśmy zamówiły bo na drugi dzień w Beskidach padał śnieg, ale nam się udało 🙂
Start = Wisła Uzdrowisko
Rozpoczynamy wędrówkę żółtym szlakiem. Na początku idziemy asfaltem, co doprowadza mnie do szału bo przez wiślański rynek, no ale nie ma wyjścia. Jak trzeba to trzeba. Jedynie zieleń wszechobecna sprawia, że się uśmiecham. Wszystko jest już ładnie kwitnie i czuć powoli wiosnę. Jakoś wytrzymuję marsz w mieście.
Następnie szlak leśny jest troszkę stromy, także zaczynamy konkretnym podejściem. Następnie idziemy między domkami. Ale obracając się za siebie widzimy całą panoramę Beskidów, widok magiczny!
Rozweseliła mnie budka z kebabem, którą mijałyśmy. A potem grupa pijanych mężczyzn, którzy nie mam pojęcia jak w jednym kawałku wracali z gór. Dochodzimy do Trzech Kopców, jakoś szybko – bo przed czasem z tabliczki. Następnie niebieskim szlakiem idziemy ku Orłowej. Tam rzekomo ma być schronisko. Nie ma! I mamy mapę z 2016, na której jak byk zaznaczone schronisko jest! No nic, trudno. Mi to nie przeszkadza, jedynie koleżance żołądek kurczy się do granic możliwości i woła o ciepłą zupę, bo kanapki jakoś nie podchodzą 🙂 Zakładam, że na Równicy się podwójnie naje 🙂
W drodze na Orłową
Trasa do Orłowej nie jest trudna. Mamy może z dwa podejścia bardziej strome, ale na spokojnie się wejdzie bez większego wysiłku. Widoki natomiast są rewelacyjne. I ta cisza na szlaku. Prawie nikogo nie było. Gdy jesteśmy na Orłowej to nadal niebieskim szlakiem udajemy się ku Równicy. Jest tam schronisko, ale ja do Równicy mam mieszane uczucia.
Lubimy czy nie lubimy?
Dlaczego? A no dlatego, bo można tam wjechać samochodem i bywają tam tłumy pseduo-turystów w szpilkach. Ceny w schronisku są z kosmosu, a ludzie chodzą tu nieprzytomni. Gdy dochodzimy do Równicy to żołądki krzyczą by zapełnić je czymś ciepłym. Decyduję się na pomidorową. Jest dobra. Nic więcej nie biorę, bo jak wspominałam ceny stanowią tu kosmos, a ja się tą zupą właściwie najadłam. Zejść na dół można asfaltem i trafimy na stację Ustroń Polana, albo czerwonym szlakiem i zejdziemy do Centrum Ustronia. Wybieramy szlak. Zejście jest dość strome. Było trochę ślisko bo towarzyszyło nam akurat na tym odcinku wyjątkowo błoto. Sama nie wiem czy wolałabym schodzić czy wchodzić – obie wersje są specyficzne i wymagają wysiłku. Na dół cały czas myślisz by się nie przewrócić. Idąc do góry zapewne można się konkretnie zmęczyć. Jakby nie było to góry, także nie ma co marudzić trzeba iść. Szlak kończy się w mieście i dosłownie chwila dzieli nas od dworca PKP.
Podsumowanie
Nasze maszerowanie rozpoczęłyśmy o 10.00 w Wiśle, a zakończyłyśmy chwilę po 16.30 w Ustroniu. Doliczam tu czas na przerw podczas chodzenia i siedzenie w schronisku. Samego chodzenia było mniej więcej od 4.5 do 5 h. Fajnie spędzony dzień w miłej atmosferze. I choć Równica jest dość komercyjna to warto wybrać się na taką przykładową trasę, bo widoki po drodze są niesamowite 🙂