Będąc w październiku w Wietnamie w planie naszej podróży pojawiła się górska miejscowość Sapa. To miasteczko położone w północnym Wietnamie, w prowincji Lào Cai. Da się tu odczuć o wiele niższe temperatury w porównaniu do Hanoi, środkowego czy południowego Wietnamu. Miasto położone jest na wysokości 1600 m n.p.m.
Jak dojechać do Sapa i wybrać się na trekking?
Nasz hostel Lucky Guesthouse 2 w Hanoi oferował nam wycieczkę do Sapa na dwa dni, z której skorzystałyśmy. Zapłaciłyśmy 70 usd za osobę. W ramach ceny był jeden nocleg w hotelu w Sapa, jedzenie a także trekking z przewodniczką oraz zwiedzanie targowiska. Cena obejmowała także przejazd nocą z Hanoi do Sapa sleep–er busem (wrażenia nie do opisania). W środku busa są kolorowe światełka, które na każdym postoju kierowca uruchamia i czujemy się jak na tęczowej paradzie równości. Bus wyposażony jest w wąskie łóżka. Ta podróż należeć będzie do niezapomnianych, ale da się wyspać 🙂
fot. Dorota Twardoch
Wybrałyśmy tę opcję dlatego, bo samemu mogłoby wyjść kosztowo dość podobnie. Tu także wszędzie nas zawieźli gdzie trzeba było, a odległości były dość spore pomiędzy miasteczkami.
Bac Ha Market – Sapa
To ogromne targowisko z żywnością, tekstyliami i ubraniami a także zwierzętami otwarte w każdą niedzielę. Jest to miejsce rekomendowane przez Lonley Planet, dodatkowo naczytałyśmy się, że właśnie tu można spotkać lokalną społeczność z grupy etnicznej Hamong. Kobiety noszą kolorowe bluzki i spódnic zaś ich głowy okrywają malownicze chustki. Uczestniczenie w niedzielnym targowisku stało się dla nas punktem docelowym, zaraz po trekkingu.
fot. Dorota Twardoch
fot. Dorota Twardoch
fot. Dorota Twardoch
Kobiety faktycznie na targu wyglądały zjawiskowo. Ilość kolorów, które zobaczyłyśmy była niezliczona. Panie miały na sobie przepiękne bluzki i spódnice do kolan w kształcie trapezu. Wszystko to mimo tak wielu kolorów tworzyło na nich piękną całość. Samo zaś targowisko jest bardzo głośne. Kupicie tu wszystko. Od warzyw i owoców, które kuszą wyglądem i kolorami, po tekstylne pamiątki, ubrania czy ceramikę. W kolejnej części znajdziecie mięso. W upale w tej części śmierdziało najbardziej … Przechodząc dalej zobaczycie sprzedaż żywych zwierząt: bydła, piesków, etc…
Trekking w górach Sapa
Nasza opcja zawierała około 10 km trekkingu polami ryżowymi. O świcie do naszego hotelu przyszły dwie urocze Panie, ubrane w czarne stroje z kolorowymi akcentami. Wyglądały bardzo ciekawie. My byliśmy ubrani jak na trekking, one jak na etniczną imprezę. Na nogach miały plastikowe klapki, zaś na plecach ciężkie słomiane kosze. Całą drogę zastanawiałam się co jest w środku, ale pod koniec wycieczki się wszystko wyjaśniło. Czekała na nas także 15-letnia przewodniczka.
Sam trekking nie był trudny, ale powierzchnia po jakiej się szło była kamienista i śliska, glinowata. Okazało się, że panie są z nami bo stanowią dla nas support. Lepiej radziły sobie w klapkach niż my w butach trekkingowych. Przy okazji potrafiły odpowiadać na pytania łamanym angielskim, zaś zdjęcie z nimi to pamiątka na całe życie. Kilka razy sama nie wiedziałam, że właśnie lecę na kolana, a one mnie najzwyczajniej na świecie zawsze złapały. Trekking był bardzo przyjemny, widoki zapierały dech w piersi. Mijaliśmy pola ryżowe, na których pracowali ludzie a także gęste lasy oraz polne ścieżki. Powietrze był ciężkie. Na taki trekking należy zabrać ze sobą dużo wody. Oddychanie przy takiej wilgotności powietrza sprawia więcej trudności. Człowiek bardzo się poci.
fot. Dorota Twardoch
fot. Dorota Twardoch
Gdy dotarliśmy do miasteczka, gdzie nasz trekking się zakończył zaproszono nas na obiad jaki był w cenie. W tym momencie napadła nas cała masa lokalnych kobiet, wciskając na siłę swoje ręcznie robione robótki. Tak wygląda ich zarobek. Wyglądało to nieco żenująco jak one się na nas rzucały a my je odtrącaliśmy. Nie dało się przy tym spokojnie zjeść. Podeszły do mnie nasze panie i wyciągnęły z koszy swoje robótki. Były tam torebki, kosmetyczki i piórniki.
Ceny nie były najniższe, ale także nie za wysokie. Podczas marszu powiedziały mi, że nie dostają wielkich pieniędzy za oprowadzenie nas. Były to marne grosze, a zarabiają głównie na sprzedaży tego co same wykonały. Na ilość „uratowań mnie przed upadkiem” jakie wykonały nie mogłam być dla nich obojętna. Nie dałam się naciągnąć innym, ale od nich kupiłam od każdej po jednej rzeczy. Tak mogłam się odwdzięczyć za pomoc jaką mi dały. Nie ukrywam też, że za super towarzystwo, bo bardzo dużo rozmawiałyśmy. Po zjedzeniu obiadu przeszliśmy do pewnej wioski, gdzie potem z pewnego punktu zabrał nas busik do hotelu.
Okazało się, że czarne stroje naszych pań nie były przypadkowe. Osoby z grupy etnicznej Hamong, które pracują jako przewodnicy lub też współtowarzysze noszą właśnie czarne stroje z kolorowymi ozdobami.
Co zabrać ze sobą na trekking w Sapa?
- buty trekkingowe,
- odpowiednią odzież, najlepiej spodnie i koszulkę termoaktywną + koszulkę na przebranie,
- cienki polar lub bluzę + kurtkę przeciwdeszczową,
- zapas wody mineralnej – jak macie bukłak, to spokojnie się przyda,
- plecak trekkingowy + osłonę przeciwdeszczową,
- jedzenie – w czasie trekkingu robione są małe postoje na jedzenie i picie,
- krem do twarzy i na ciało z filtrem UV,
- nakrycie głowy, najlepiej z daszkiem,
- okulary przeciwsłoneczne.
Cała trasa nie była oznakowana. Całą drogę znała nasza 15-letnia przewodniczka, która zbierała pieniądze na studia w tej pracy. Miała ogrom wiedzy. Bardzo dobrze znała teren i mówiła nam bardzo ciekawe rzeczy. Nosiła ze sobą parasol, ale nie ze względu na deszcz, a ze względu na ochronę przeciwsłoneczną.
Miejscowość Sapa
To górskie miasteczko, w którym znajdziecie wiele knajpek i sklepów z pamiątkami. Bardzo dużo malutkich dzieci, nawet w nocy sprzedaje tu pamiątki turystom na ulicy. Taki widok łapie za serce. Jedną dziewczynkę obkupiłam prawie ze wszystkiego. Dzieciaki nawet te 4-letnie znają już angielski i odpowiednie słowa: „kup”, „jeść”, „tanio”, „wyprzedaż”, „okazja”…. Wieczorem udałyśmy się na spacer z zapoznaną Tajką. jest tu kilka barów i knajpek, gdzie można fajnie zjeść i napić się czegoś dobrego.
fot. Dorota Twardoch
Powrót odbył się także w sypialnym busie, gdzie tęcza nas nie opuszczała i chwilami nie pozwalała zasnąć. Co ważne w busie dostaniecie 0.5 l wody mineralnej oraz koc.
Jak macie możliwość wybrania się do Sapa, to się nawet nie zastanawiajcie! Po prostu jedźcie 🙂 Bo naprawdę warto!
Byłem dzisiaj w Sa pa i zaczepiła mnie dziewczynka z siostra na plecach z ostatniego Twojego zdjęcia w poście !! 😉